Ty nam daj urodzaj złoty…

Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale moim drugim zawodem i zamiłowaniem jest folklor. MIałem przyjemność wypowiedzenia się dla Tygodnika Gość Niedzielny. Zachęcam do poczytania artykułu Pani Agaty Puścikowskiej.

————

Jak Polska długa i szeroka, pod koniec lata cieszy się z plonów i dziękuje Bogu.

W połowie sierpnia Janina Waszczuk i wiele innych gospodyń z Żerocina w gminie Drelów na Lubelszczyźnie zaczynają wyplatać wieniec. To oznacza, że niebawem święto rolników i wiejskich rodzin – dożynki.

Wijemy!

– Od kiedy w 2007 r. nasze Koło Gospodyń Wiejskich Żerocin wznowiło działalność, wijemy wieńce dożynkowe. Wyplatanie wieńców tradycyjnych stało się dla nas pasją i w rezultacie towarem niemal eksportowym, z którego słyniemy daleko poza naszą gminę – opowiada Janina Waszczuk. – Tradycyjny wieniec to taki, który wyplata się bez pomocy klejów. Wybieramy jedynie naturalne tworzywa, a oplatamy całość lnianym sznurkiem.

Do budowy wieńca gospodynie z Żerocina używają lnu, prosa, czarnuszki, wiejskich kwiatów, kaliny i jarzębiny. Całość oparta jest na metalowym stelażu oplatanym czterema podstawowymi zbożami. – Ponieważ robimy też tradycyjne formy, wykonujemy albo tzw. koronę, albo snop. Gospodynie z innych wsi, które tworzą już nowoczesne wieńce, nadają im inne kształty, na przykład łodzi – wyjaśnia pani Janina.

Gospodynie, by upleść misterną, a jednocześnie jakże potężną konstrukcję, bo podstawa wieńca może mieć nawet prawie dwa metry, spotykają się regularnie i dzielą pracą. – Działamy systematycznie, wieczorami. Najpierw tniemy zboże, przycinamy kłosy, dwie panie potem wiją, dwie podają odpowiednie materiały – opowiada pani Janina. – Koronę ze zbóż przyozdabiamy „brylantami” z kwiatów. I przekazujemy te umiejętności młodym koleżankom. Nie chcemy, by tradycja zanikła.

Wicie wieńców, które musi trwać długo, bo robota to precyzyjna i żmudna, jest tylko elementem tradycyjnych dożynek. Dożynek, które czasem błędnie, i chyba wyłącznie mieszczuchom, kojarzą się z… pierwszym sekretarzem i kronikami filmowymi. Tymczasem obyczaj to stary, godny i potrzebny. – Dożynki, święto plonów, to obyczaj starszy od chrześcijaństwa. Już w pradawnych czasach Słowianie składali wieńce jako ofiarę za pomyślne ukończenie żniw. Zwyczaj ten w różnych regionach Polski określany był jako wyżynki, zażynki, wieniec, okrężne, żniwniok – mówi Monika Roszak, prezes Fundacji Roll-na, zajmującej się wsią, kultywowaniem tradycji i aktywizacją kobiet wiejskich.

Potem chrześcijaństwo przejęło obyczaj i dopełniło tradycję. Bo jeśli dziękować za otrzymane dary, to Komu? – Dożynki są świąteczną formą podziękowania za zakończenie żniw i prac polowych, szczęśliwe tegoroczne plony – tłumaczy Roszak. – A jednocześnie są prośbą o pomyślność w kolejnych latach. Właśnie po to gospodynie wiją wieniec, który symbolizuje wszystkie zebrane plony oraz urodzaj.

Niegdyś wieniec dożynkowy przechowywany był do następnego roku. Ziarna, które się z niego wykruszyły, wsypywano do worków z ziarnem siewnym – żeby wzrosły, poświęcone, i dały dobry plon. – Powinniśmy być dumni, że tradycja wicia dożynkowych wieńców przetrwała do dziś i co roku w całej Polsce powstają tysiące dzieł sztuki – mówi Roszak.

Z tradycją w nowoczesność

Obchody dożynek zmieniały się na przestrzeni lat. Dziś w całym kraju organizowane są dożynki parafialne, gminne, powiatowe, wojewódzkie. Najbardziej uroczyste i największe odbywają się na Jasnej Górze i w Spale – te ostatnie to dożynki prezydenckie. Jednak te najbliższe sercu, które skupiają lokalne społeczności, to dożynki parafialne i gminne. – Ich inicjatorkami są w głównej mierze kobiety. Wiele z nich skupia się w KGW. Współcześnie obserwujemy renesans kół gospodyń wiejskich – od zeszłego roku powstało przeszło 3500 nowych. Można więc sądzić, że i dożynki będą się jeszcze rozwijać – twierdzi Monika Roszak.

Prof. Sławomir Kalinowski z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk twierdzi, że głównym celem dożynek jest obecnie integracja lokalnych wspólnot. – Dożynki mają też zwykle element polityczny: przedstawiciele władzy chętnie pokazują się podczas obchodów. Ten element integracji władzy i ludności istniał w czasie dożynek od zawsze – mówi prof. Kalinowski. – Gdy razem z zespołem folklorystycznym Cybinka-Grodzisk, w którym działam, jeździmy pod koniec lata niemal od dożynek do dożynek, widzę, że ludziom bardzo jest to święto potrzebne. To w dużym stopniu kształtuje nasze małe wiejskie ojczyzny.

Dożynki na wsi to w bardzo wielu miejscowościach oczywisty element krajobrazu. Osadzone w tradycji, zmierzają ku przyszłości. – To jest coś, co daje poczucie bezpieczeństwa: dożynki były, są i będą. Jedynie forma się zmienia, a i to nie we wszystkich jej elementach – mówi prof. Kalinowski. – Dożynki mają wymiar społeczny, religijny i kulturowy. To zjawisko szerokie i ważne nie tylko dla wsi, lecz dla całego kraju.

czytaj całość w Tygodniku Gość Niedzielny