Korekta źle zdefiniowanego problemu
Polecam artykuł prof. Jana Winieckiego ze stron Liberte!
Z niewiadomych powodów doradcy ekonomiczni Pana Prezydenta podrzucili mu do publicznej prezentacji nieistniejący problem. Jest on nieistniejący, bowiem dezindustrializacja – jako problem europejski czy światowy – nie istnieje. Natomiast zbyt szybki spadek udziału przemysłu – w szczególności przetwórczego – rzeczywiście występuje w poszczególnych krajach Zachodu, ale jest to właśnie problem p o s z c z e g ó l n y c h krajów. Złe zdefiniowanie problemu musi z kolei powodować błędne recepty poprawy sytuacji.
Do rozproszenia nieporozumień potrzebne są dwie operacje. Pierwsza, musi wskazać na znane od lat trzydziestych XX wieku rozważania o nieuchronnym przesuwaniu się popytu od produktów do usług. Clark, Fourastie, Fisher i inni zwracali uwagę na to, że w związku z rosnącą zamożnością zachodnich społeczeństw, nieuchronnie rosnąć będzie popyt na usługi. Te „rozmaite” usługi są kosztowne, a ich zaspokajanie staje się możliwe po przekroczeniu pewnego progu zamożności. W efekcie coraz powszechniejszego wzrostu zamożności, na przykład turystyka stała się dla niemałej liczby krajów najważniejszą gałęzią gospodarki.
Ponadto, upływ czasu przyniósł rozmaite zmiany, które jeszcze bardziej powiększyły popyt na usługi. Tak więc, różnego rodzaju zmiany kulturowe spowodowały szybki wzrost liczby kobiet, które kontynuują pracę zawodową po zamążpójściu. W efekcie wzrosło zapotrzebowanie na takie usługi, które przedtem – w sytuacjach, w których zawodowo pracował tylko mąż – wykonywała housewife, czyli zajmująca się domem żona. Dalej, zmiany demograficzne wywołują długotrwały (i rosnący!) popyt na usługi związane ze starzeniem się ludności, zwłaszcza zamożnych krajów zachodnich.
Tak więc, trend dość powszechnie rozpoznawany wśród ekonomistów – zajmujących się ekonomiką rozwoju gospodarczego – ulega na naszych oczach wzmocnieniu. Popyt na usługi będzie, więc rosnąć jeszcze szybciej w zamożnych krajach niż w przeszłości – i na pewno szybciej niż popyt na produkty.
Jednakże fakt, iż nie ma europejskiego problemu dezindustrializacji nie oznacza, że w różnych krajach świata zachodniego, a Europy w szczególności, udział przemysłu przetwórczego w PKB i zatrudnieniu nie kurczy się zbyt szybko. Z b y t szybko, to znaczy szybciej niż wynika to ze zmian proporcji popytu na produkty i usługi. Tyle, że takie postawienie sprawy zmienia definicję problemu i adresata żalów o dezindustrializację.
Zapytać należy na przykład o to, dlaczego w 2010 roku udział przemysłu przetwórczego w PKB Niemiec wyniósł około 20%, a we Francji czy w Wielkiej Brytanii ok. 10%? Wśród mniejszych krajów zachodniej Europy różnice też są zdumiewająco duże. Tyle, że adresatem tutaj są rządy krajów, a nie Unia Europejska, czy w ogóle Europa.
Odpowiedź na postawione przeze mnie pytanie może wskazywać na objawy zjawiska bądź sięgać głębiej do przyczyn. Objawy, to słabnąca konkurencyjność niektórych, choć nie wszystkich krajów zachodnich (na przykład Niemiec nie, ale Francji już tak). Jednak słabnąca konkurencyjność ma swoje przyczyny. Moja diagnoza, którą przedstawiam od wielu lat jest jednoznaczna. Gospodarki zachodnie nie są w stanie udźwignąć ciężaru wydatków publicznych (w tym zwłaszcza państwa opiekuńczego) przekraczającym w większości krajów połowę PKB na obecnym poziomie. Efektem tego są mniejsze inwestycje, większe koszty (w tym zwłaszcza płacowe) i malejąca zdolność do konkurowania. Niewątpliwie państwom europejskim potrzebna jest ostra kuracja odchudzająca. Czy jest ona możliwa?
Warto przyjrzeć się na przykład Szwecji i Finlandii, które przeszły i dalej przechodzą taką kurację. Patologicznie wysoki udział wydatków publicznych w PKB (ponad 70% na początku lat dziewięćdziesiątych) uległ radykalnemu ograniczeniu. Do dziś wydatki publiczne Szwecji zmniejszyły udział w PKB o ponad 20 %. Wprowadzono też wiele kroków liberalizujących gospodarkę. Skutek? Jeśli w latach 1970-93 udział przemysłu przetwórczego skurczył się z 25% do 16% PKB, to w ciągu siedmiu lat do 2000 roku udział ten zwiększył się do 19,3%. Podobną kurację przeszła Finlandia, która po kryzysie wczesnych lat dziewięćdziesiątych zwiększyła w dekadzie 1990-2000 udział przemysłu przetwórczego z 19,7% do 24,7%. Oczywiście trend wzrostu udziału usług działa także w Szwecji i Finlandii. Ograniczono jedynie patologie polityki gospodarczej i społecznej.