Europa plus Hayek – Piotr Beniuszys

Ciekawe spojrzenie na dalsze funkcjonowanie UE oczami mojego redakcyjnego kolegi Piotra Beniuszysa – warto przeczytać.

 

Diagnoza dotycząca głównych zagrożeń dla dalszego funkcjonowania UE została już wielokrotnie postawiona i jest raczej przedmiotem zawoalowanego konsensusu niż ostrej debaty. Jak się okazuje, rad co do tego, w jaki sposób stawić tym zagrożeniom czoła, jak je rozbroić, można szukać także w pismach jednego z największych liberałów wszech czasów, Friedricha Augusta von Hayeka.

Od czasu, gdy elity solidarnościowe – chyba wiosną 1990 r. – doszły do wniosku, że proces zmiany ustrojowej w Polsce jest trwały, idea integracji z EWG/Unią Europejską stała się osią polskiej strategii w polityce zagranicznej. Była motorem działań, a tok zdarzeń (podjęcie negocjacji, układ stowarzyszeniowy, zamykanie kolejnych rozdziałów negocjacyjnych, referendum, 1 maja 2004, negocjacje perspektywy finansowej, strefa Schengen, polska prezydencja) wyznaczał kolejne, namacalne etapy zakorzeniania się w świecie współzależności zachodnioeuropejskich. Od kilku lat Unię toczy jednak kryzys, będący elementem globalnej zapaści gospodarczej. Pojawiły się spore znaki zapytania nad jej przyszłością i chociaż mijają lata, to znaki te nadal pozostają bez adekwatnej odpowiedzi. Liderzy państw członkowskich, w obawie przed reakcją rozhuśtanych emocjonalnie elektoratów, stawiają na podejście asekuranckie i dalecy są od decyzji o podjęciu ryzyka znaczącej przebudowy Unii. Podejmuje się tylko decyzje wymagane bezpośrednią koniecznością kryzysową, dyktowane obawą przed reakcją niesławnych rynków finansowych.

Tymczasem diagnoza dotycząca głównych zagrożeń dla dalszego funkcjonowania UE została już wielokrotnie postawiona i jest raczej przedmiotem zawoalowanego konsensusu niż ostrej debaty. Jak się okazuje, rad co do tego, w jaki sposób stawić tym zagrożeniom czoła, jak je rozbroić, można szukać także w (dość swobodnie tutaj interpretowanych) sugestiach rodem z pism jednego z największych liberałów wszech czasów, Friedricha Augusta von Hayeka. Podejmijmy więc dzisiaj próbę intelektualnej rozrywki polegającej na zgraniu z sobą zdiagnozowanych problemów współczesnej Unii z zadeklarowanym celem utrzymania jej przy życiu i odzyskania przez nią inspirującej żywotności (całego jej credo wiekopomnego projektu służącego wiecznemu pokojowi i dialogowi pomiędzy narodami Europy) oraz Hayekowską terapią, bez wątpienia wymagającą i radykalną.

 

Friedrich mówi: Abwarten und Tee trinken!

Problemem nienowym, ale odczuwanym ze zdwojoną siłą i ewidentnie narastającym w latach kryzysu zadłużeniowego, jest brak poczucia (lub nikłe poczucie) europejskiej wspólnoty, jednego europejskiego demosu. W dłuższej perspektywie pojawienie się tego rodzaju dodatkowej tożsamościowej autoidentyfikacji jawi się jako warunek powodzenia procesu integracji. Dodatkowej – co oznacza niekonkurencyjnej wobec tożsamości narodowych i lokalnych. Tymczasem życie polityczne Unii jest, dość wyraźnie, emanacją zlepku niewiele o sobie wiedzących demosów narodowych, czegoś takiego zaś jak życie społeczne Unii prawie wcale nie ma. Kryzys i dyskusje o pieniądzach, co nie powinno dziwić, powodują obecnie wręcz regres w tym wymiarze, jako że wzmocnieniu ulegają narodowe egoizmy, sprzeczność interesów zostaje uwypuklona. Co zaproponowałby nam Friedrich?

Odczekać i nic w zasadzie z tym nie robić, poza zapobieżeniem nieodwracalnym (lub trudno odwracalnym) szkodom w postaci formalnego zakończenia współpracy. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że obecny kryzys ekonomiczny przeminie. Stanie się tak najrychlej i najskuteczniej wówczas, gdy państwa i politycy nie będą nazbyt wiele interweniować na rzecz jego zakończenia, ale pozwolą zadziałać naturalnemu procesowi przetaczania się cyklu koniunkturalnego. Po drugie – co jeszcze istotniejsze – ani oficjalne instytucje, zarówno państwowe, jak i unijne, ani komórki planistyczne nie są w stanie wywrzeć na spontanicznych procesach tożsamościowych wpływu polegającego na kształtowaniu ich w ściśle określony sposób. A nawet jeśli byłoby to jednak możliwe, to niewątpliwie dałoby się osiągnąć tylko metodami niezwykle kontrowersyjnymi z punktu widzenia wolności indywidualnej.

 

czytaj dalej w Liberte!