CAŁY MISTERNY PLAN – Liberté! numer 66 / styczeń 2022

(fragment wstępniaka) Magdalena Baran
Planujemy. Taki czas. Podobno jedna minuta spędzona na planowaniu pozwala nam zaoszczędzić dziesięć minut pracy. Coś w tym jest… Układamy długie listy niezaprzeczalnych faktów, rozkładamy rzeczywistość na czynniki pierwsze, by następnie skomponować z nich nowy, jakże układny świat. To ma być tu, a to tam. Określone role, przeznaczenia, terminy, kolejność zdarzeń, to na co pozwalamy sobie, a na co innym. Tu jest dom, stół, pies; wtedy pojedziemy na narty, wybierzemy się do teatru, zrobimy cotygodniowe zakupy, dokończymy czytać/pisać kolejny rozdział książki, zaprosimy znajomych na kolację, spędzimy wieczór zanurzeni w pianie. W poniedziałek rozmowa z szefem, we wtorek z podwładnymi, we środę… I tak w kółko, zawsze coś. Dopychamy planery kolanem, byle zmieścić coś jeszcze; coś, co może się przydać/posłużyć/zaprocentować w przyszłości. Z kalendarzem, z przypomnieniami podsyłanymi przez smartphone’a, z cotygodniowym planem wywieszonym na lodówce, z oficjalnym firmowym „rozkładem jazdy”. Z tą upiorną pewnością, jaką chcemy mieć o samych sobie, a która niewiele ma zwykle wspólnego z faktami. Z usztywnionym perfekcjonizmem, wyszkolonym pracoholizmem, tą nieznośną tendencją do prokrastynacji. Ze wszystkim, co planom sprzyja, ale też z każdym – najmniejszym nawet czynnikiem – który stawia ich realizację pod znakiem zapytania. Z własnym uporem bronienia się przed zmianą rutyny, do której przywykliśmy. Z uporem bronienia tego koszmarnego status quo, które zamienia nas w posłuszne, a jednocześnie wewnętrznie rozdarte automaty. Te, co planowalnego „trzeba” trzymają się… niczym tonący brzytwy.