Młodzież bezradna na rynku pracy. Winna szkoła i rodzice

Skostniały system edukacji, brak doradców zawodowych i rodzice, którzy we wszystkim wyręczają swoje dzieci – to sprawia, że młodzież staje się coraz bardziej bezradna na rynku pracy. Długofalowo może mieć to katastrofalne skutki i przyczynić się do zwiększania się w Polsce populacji NEET’s – młodych, którzy nie pracują, nie uczą się ani nie szkolą.

reklama

Z najnowszego badania Instytutu Badań Edukacyjnych Diagnoza stanu doradztwa edukacyjno-zawodowego w gimnazjum i szkołach ponadgimnazjalnych wynika, że około 15% polskich szkół zatrudnia osobę na stanowisku doradcy zawodowego (tzw. doradca „etatowy”), w 80% przypadków obowiązki te pełni osoba, dla której nie jest to podstawowe zadanie (wyznaczony przez dyrektora nauczyciel), 5% nie realizuje go w ogóle. Oznacza to, że na około 13 tys. istniejących gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych, tylko około 2 tysiące z nich zatrudnia doradcę „etatowego”.

Poradnictwo zawodowe w najmniejszym stopniu realizowane jest w technikach i liceach, najlepiej sytuacja wygląda w gimnazjach i szkołach zawodowych.

Rzadko kiedy szkoły decydują się na zatrudnienie wykwalifikowanego doradcy. Najczęściej pełnią tę funkcję osoby, które już pracują w danej szkole. Może to być pedagog szkolny (43%), nauczyciel przedmiotu (19%), pedagog będący jednocześnie nauczycielem przedmiotu (7%), nauczyciel przedmiotu pełniący również funkcję wychowawcy (6%) i psycholog szkolny (4%). Najczęściej respondenci pełnili jedną dodatkową funkcję (74% wskazań), rzadziej dwie (19%) i najrzadziej trzy lub więcej (3%).

Jeśli już szkoła realizuje usługi z zakresu doradztwa, to w 7% z nich przeznacza się na te działania nie więcej niż jedną godzinę w ciągu roku szkolnego, a 25% szkół poświęca poniżej 4 godzin rocznie na klasę. Szkoły, które rzadziej prowadzą samodzielnie doradztwo, do jakiegoś stopnia wspierają się pomocą zewnętrznych instytucji, przysyłających do nich swoich specjalistów.

 

czytaj całość na stronach Dziennika Gazeta Prawna