Ekonomia, nauka nieścisła czyli jak to z kryzysem było
Warto się zastanowić… Zachęcam do przeczytania ciekawego artykułu Rafała Wosia z Dziennika Gazeta Prawna – czytaj całość
Inspiracją do napisania tego tekstu był dość efektowny schemat zamieszczony niedawno przez miesięcznik „Forbes”. „Kryzys prowokuje do krytyki wolnego rynku. Tymczasem to globalny kapitalizm odpowiada za największy postęp w dziejach” – tak zaczynał się tekst noszący wymowny tytuł „Cud globalizacji”. Jego autorzy dowodzili, jak globalna ekspansja zachodniego kapitału w ciągu zaledwie kilku dekad doprowadziła w niesamowitego rozwoju infrastruktury, znacząco wydłużyła długość i poprawiła jakość życia na całej kuli ziemskiej.
No świetnie! Tylko że równie dobrze można na sprawę spojrzeć z pozycji dokładnie odwrotnych. Nie będzie bowiem większym kłopotem wybrać i przedstawić dane pokazujące, że w ostatnich kilkunastu latach (dekadach) świat skręcił w kierunku bardzo niepokojącym. Dowodząc, że przecież zmniejszyła się w tym okresie produktywność rolnictwa w Afganistanie, spadł odsetek skolaryzacji w Chile, znacząco zwiększyły się amerykańskie nierówności społeczne i wzrosło bezrobocie w… Polsce.
Nie, nie chodzi tu o rozpętanie wielkiej i gorącej dyskusji na temat globalizacji. Raczej o zwrócenie uwagi na rzecz trochę bardziej zasadniczą. I o pokazanie, że te wszystkie dyskusje o gospodarce, w których padają mocne argumenty poparte twardymi jak skała danymi statystycznymi, traktować należy z pewnym dystansem. Bo ekonomia to nie jest zbiór kilku świętych i niepodważalnych reguł. A ekonomiści nie są kapłanami strzegącymi czystości rytu. Ekonomia to nauka społeczna. Mądra i fascynująca, ale podatna na różnego rodzaju interpretacje. Czasem wzajemnie się wykluczające. I to jest w niej właśnie najpiękniejsze.
Jak to z kryzysem było
Weźmy choćby spór o przyczyny najnowszego kryzysu. Najpopularniejszy sposób tłumaczenia jego przyczyn to utyskiwanie na zbyt daleko posuniętą deregulację gospodarki. A zwłaszcza rynków finansowych. I tak na przykład w USA przez całe lata podstawowym aktem regulującym działanie banków komercyjnych było prawo Glassa-Steagalla z 1933 r. Przetrwało ono we względnie niezmienionej postaci do lat 90. I wtedy zaczęło się jego rozmiękczanie. Ostateczny cios zadano mu w 1999 r., uchwalając nową ustawę, nazwaną od jej autorów prawem Gramma-Leacha-Blileya. Zniosło ono większość ograniczeń dotyczących łączenia działalności banków komercyjnych, inwestycyjnych i firm ubezpieczeniowych.
dalsza część na stronach Dziennika Gazeta Prawna