Na barkach. Jak odbudować w sobie człowieka? – wywiad z Basią Sadowską

Interesujący wywiad o początkach Barki, Tomku Sadowskim i działaniach w Fundacji. Polecam.

29 grudnia 2019 roku zmarł Tomasz Sadowski, pani mąż. Razem w 1989 roku założyliście Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka”. Wiele od pani wymagał?

Wobec mnie był chyba najbardziej wymagający. Czasem narażał moją miłość do niego. Winą za czyjeś błędy obarczał mnie, żeby innych nie zranić. Mówił wtedy: zrozumiesz w pełni jak bardzo cię kocham, gdy mnie już nie będzie. 

A nie miała pani mu czasem za złe, że tyle wymagał?

Tomek był przekonany, że bez podjęcia ryzyka niewiele się zrodzi. Mawiał, że każdy człowiek, który miał mdłe życie albo przeżył okres kurestwa i świństwa, może zbudować coś wartościowego. Wierzył w ludzi. Ale czasem pytałam, dlaczego jest wobec mnie tak surowy, dlaczego musztruje swojego największego przyjaciela. Odpowiadał, że ja nie mogę być taką żoną przy mężu i że on nie może mnie ciągle ochraniać. Powtarzał, że oboje jesteśmy ratownikami, a ratownicy muszą mieć duże umiejętności, być samodzielni i przygotowani na każdą ewentualność. 

Kilka tygodni przed świętami wykryto u niego tętniaka aorty brzusznej. 

Przeszedł operację. Tętniak miał dziewięć centymetrów. Wigilię spędziliśmy w szpitalu. Tomkowi wróciły siły sprzed lat, umysł miał jasny i klarowny. Kilka dni później wypisali go do domu. Przyjechały nasze trzy córki, wnuki. Zaśpiewaliśmy kolędę, którą kiedyś sam skomponował na pianinie do słów wiersza Wojciecha Młynarskiego: Takie prościutkie przemyślenie / Na święta w głowę mi się wwierca / że każde Boże Narodzenie / To jest pytanie o stan serca / Bo jest w tym chyba jakaś racja / Że święta w białych pól kobiercu / To jest magiczna operacja / Czyniona na otwartym sercu. On ułożył do wiersza melodię i co rok ją śpiewaliśmy. Potem zasłabł. Reanimowaliśmy go pół godziny do przyjazdu karetki. Powiedzieli, że to zator. Byliśmy z nim do końca.

Jak się poznaliście? 

W okresie transformacji pracowałam w szpitalu psychiatrycznym w Kościanie na oddziale psychoz wśród kobiet. Byłam bardzo nieszczęśliwa, bo ordynator kładła nacisk na farmakoterapię, faszerowanie pacjentów lekami. Ja chciałam przywracać ich do środowiska, żeby pracowali z rodzinami, żeby powstał teatr, gdzie wystawilibyśmy „Małego Księcia”. Nie podobało jej się, że jakaś młoda psycholożka wprowadza swoje rządy.

Wtedy dowiedziałam się o psychologu – rewolucjoniście, który uruchamiał innowacyjny ośrodek rehabilitacji psychicznej. Tomek miał wizję, tworzył miejsce, gdzie rozmawiało się w grupie, pracowało w środowiskach lokalnych, organizowało wspólne wyjazdy, kursy żeglarskie, szkolenia, zajęcia w klubach i świetlicach. To mi strasznie zaimponowało. Podjęłam u niego pracę. W ośrodku zrodziło się uczucie między nami. Był starszy ode mnie o czternaście lat. 

Psychiatrzy bardzo się denerwowali na nas, bo stawialiśmy na psychoterapię, a byliśmy „tylko” psychologami. Próbowali wszelkimi sposobami obalić nasze inicjatywy. Co chwilę mieliśmy kontrole z różnych urzędów, czepiali się, że nie nosimy kitli i z pacjentami mówimy sobie po imieniu. Napisali nawet list do psychiatry krajowego, że robimy rewolucję w ośrodku. Chcieli stosować procedury szpitalne w miejscu, gdzie budowaliśmy więzi. Trwało to ponad rok. 

Daliście za wygraną?

W ramach protestu zdecydowaliśmy, że odchodzimy z ośrodka. Poza tym sytuacja się zmieniła, bo system się załamał. Upadały PGR-y, likwidowano hotele robotnicze, na naszych oczach ludzie masowo tracili pracę, byli eksmitowani, całymi rodzinami lądowali na ulicach z workami foliowymi, w których trzymali dobytek. Pytali, czy możemy im chociaż meble przechować. Umiejętności zdobyte w PGR-ach były nieprzydatne dla prywatnych właścicieli. Nie było pomysłu, co robić z tymi rzeszami bezrobotnych. Przeczuwaliśmy, że będą potrzebować pomocy. Wiedzieliśmy też, że w trudnych czasach resocjalizacja nie dokonuje się w warunkach sterylnych. Dlatego postanowiliśmy zamieszkać z tymi osobami w starym budynku szkoły we wsi Władysławowo, sześćdziesiąt kilometrów od Poznania.

całość wywiadu na stronach Magazynu opinii Pismo.