Tadeusz Mazowiecki 1927-2013

 

Wiktor Woroszylski

Po śmierci przyjaciela
T.B.

Pod stopami – żwiru nieznośny skrzyp,
zjeżył wiatr cmentarny ostrokrzew.
…On mógłby jeszcze żyć i żyć,
więc skąd ten pogrzeb?
Powoli się posuwamy,
pod trumną cierpnie ramię.
Przyjaciele dzieciństwa, nie żegnałem się tak z wami,
i straszniejsze było tamto umieranie –
nie pogrzebanych, dymem rozwianych na wietrze,
w bruk wsiąkłych plamą burą.
Ale nie było goryczy większej
i większego bólu.
No cóż, pójdziemy stąd, podobni do jesiennych drzew,
będziemy szumieć albo milczeć do brzasku szarego,
aż ktoś zdziwiony znowu odezwie się, że
tak znienacka, z życia, z szeregu…
Po czym, jeden po długim, każdy do siebie pójdzie,
i tylko później…
Będziesz szukał bliskości przyjaznego ramienia –
jego nie znajdziesz.
Będziesz szukał czujności żarliwego sumienia –
jego nie znajdziesz.
Będziesz pragnął pomocy i śpieszył z pomocą –
nie jemu.
Ze złego i dobrego będziesz się zwierzał nocą –
nie jemu.
W chwilach zwycięstw i klęsk,
w chwilach zmagań i pragnień
będzie nas wielu, lecz
jego – zabraknie.
Tak trudno ten wiersz kończyć,
słowa stłumione dobierać,
kiedy chce się krzyknąć: Zabrońcie
przyjaciołom przed czasem umierać!
1951

24.JPG